lata 60, po prawej organista Antoni Wiśniewski, z trąbką Edward Bagiński, wioskowi muzykanci, grający po na weselach

Czesław i Wiera Bobilewicz

Była wojna, oswobodzili Białoruś, skończyli sprawy pod Berlinem i rząd wydał rozporządzenie, żeby Polacy jechali do Polski, a Białorusini na Białoruś. Wymiana taka, niby dobrowolna, ale spróbuj odmówić. Stąd wyjeżdżało mnóstwo Polaków. Wysiadają w Polsce z dziećmi, walizkami, czemodanami i okazuje się, że nie mają gdzie żyć, ani ziemi, ani kąta.

[youtube url=”https://www.youtube.com/embed/mfzrdU8Ma1w”]

Urzędnicy i NKWD zaczęli więc nastawać na prawosławnych mieszkających w Polsce blisko granicy, u nas z Żerczycach też, żeby się zabierali na Białoruś. A nocami nachodzili jeszcze partyzanci i żądali: na jutro kontrybucje masz dać, tyle i tyle, a jak nie to „kaput”. Wszystko już rozgrabili, nie było jak żyć, zaczęło być głodno. Z Żerczyc i okolicznych wiosek wyjechało na Białoruś dużo prawosławnych rodzin. W 1946 rodzice postanowili też uciekać. Miałam wtedy 10 lat. Dali wagon, żeby się zapakować. Zabraliśmy się ostatnim pociągiem. Ale niektórzy zawracali nawet z dworca: „Zabiją, to zabiją – mówili – ale gdzie ja tam pójdę! Tu dom!” My pojechaliśmy. Wysiedliśmy na dworcu w Wołkowysku, wyładowaliśmy graty, a co dalej? Gdzie iść? Nie wiadomo. Rzucili ojcowiznę, rzucili wszystko i przyjechali donikąd. Tata poszedł do rejspołkomu. Dali mu listę z adresami domów, z których Polacy powyjeżdżali i ruszyliśmy po wioskach, szukać opuszczonego domu. Przez tydzień tak tułaliśmy się. Aż trafiła się chata w Dulowcach. Dziwnie było w cudzych katach się urządzać, czyjeś sprzęty ruszać. Kto tu mieszkał? – ciekawiło mnie. Gdzie pojechali? Nikt nigdy z tych ludzi nie wrócił. A potem wszystko spowszedniało, unormowało się, przyzwyczailiśmy się. Znalazłam Bobilewicza Czesława, katolika z Wołpy i poszłam za mąż. Rodzice nigdy nie powiedzieli czy żałują, że wyjechali z Żerczyc, ale zawsze nasłuchiwali wieści stamtąd i powtarzali, że na swoim najlepiej. Po latach pojechali w odwiedziny do Żerczyc, ale do swojego domu nie zajrzeli, nie mogli… a i po co?