Helena Hańko
W Łunnej rodzice zamieszkali zaraz po wojnie. Tato kupił dom naprzeciwko starego kirkutu. Mówią, że ten cmentarz jest jeszcze z XVI wieku. Zostało tam może ze trzy macewy, a po środku radzieccy postawili pomnik Pobiedy. Dom wiadomo czyjś był. Nie rozmawiało się o tym z rodzicami, słyszałam, że właściciele wyjechali do Polski. Raczej nie pożydowski, choć wiele tutejszych chat ma ślad po mezuzach, a przed wojną Żydów było tu trzy razy więcej niż chrześcijan. Tato przed śmiercią prosił, żebyśmy tego domu nie sprzedawali. Syn mieszka w Mińsku, ale obiecał, że nie sprzeda.
W Łunnej po wojnie był wieki rejwach. Jedni wyjeżdżali inni, przyjeżdżali. Tyle pustych domów po Żydach, po Polakach. Przyjechało tu też pięć czy sześć rodzin z Polski: na przykład Suchodłowie, rodzina Hołod. I to tajemnicza sprawa, bo ucięli oni wszelkie kontakty z Polską, nie przychodziła do nich żadna korespondencja, nie było telefonów nie przyjeżdżali znajomi, oni tam nie jeździli. Ludzie plotkowali różnie, ale jakiś powód, że tak się odcięli dokumentnie musiał być.