Wasiliszki
Muzykalne Wasiliszki
Są Wasiliszki i Wasiliszki Stare. Te pierwsze są większe, rozrosły się w małe miasteczko, ale te drugie starsze. Z daleka widać wznoszący się ponad niskimi zabudowaniami wioski neogotycki kościół.
Na przełomie wieku XIX i XX (w latach 1897 – 1903) wybudowali go parafianie w miejsce starego drewnianego. Odwiedzjący zachwycają się witrażami, bogato wyposażonym wnętrzem, odremontowanymi organami, na których grywał Czesław Niemen. Mało kto zwróci uwagę, że w zdobieniach na froncie są gwiazdy Dawida ułożone z cegieł. Jak opowiadał nam nasz przewodnik Piotr Kuźmicz, Żydzi z sąsiednich Wasiliszek (tych bezprzymiotnikowych) szczodrze dołożyli się do budowy kościoła i w podzięce za to na symbol ich wiary na trwale wymurowano w ścianie katolickiego kościoła.
Przed wojną w Wasiliszkach mieszkało 1400 Żydów, 450 Polaków i tylko 8 Białorusinów. Podczas okupacji powstało tu getto. W centrum miasteczka stoi pomnik upamiętniający wymordowanie ponad 2000 miejscowych Żydów w 1942 roku.
Najpiękniejszy kościół ziemi lidzkiej
Wasiliszki Stare były miejscowością niemal w 100 proc. katolicką. W latach 30. mieszkało tu około 300 osób, dzisiaj niewiele ponad 30. Przeważnie starszych. 29 czerwca odbywa się tam doroczny odpust z okazji św. Apostołów Piotra i Pawła. Trudno wtedy uwierzyć, że mieszkańców jest tak mało. Wioska nagle się zaludnia, przyjeżdżają rodziny, w tym młodzież z Grodna i Lidy, odżywa. Pojawiają się stragany, na ławeczkach pod starymi drzewami trwają dyskusje i wspominki.
Zwiedzając tamtejszy kościół warto też popatrzeć w dół. Fundamenty obudowane zostały tablicami fundatorów, którzy finansowali budowę świątyni. Jednak wiele napisów trudno odczytać. Władze carskie nakazały zatarcie nazwisk donatorów pod groźbą wstrzymania budowy. Mieszkańcy Wasiliszek Starych włożyli dużo wysiłku w to, by ocalić kościół w czasach komunizmu. Przez 31 lat był zamknięty. Władze miały plan, by zamienić go w magazyn lub muzeum. Ale wierni się sprzeciwili. Sowieccy urzędnicy zakładali kłódkę, a parafianie ją otwierali, wtedy władze wyrzucały ludzi z środka i tak w kółko. Pewnej wiosny zaczął przeciekać dach. I znowu parafianie wykazali się wielką hojnością i uporem. Sami go wyremontowali. Wiele zarejestrowanych przez nas zdjęć zrobionych zostało w okolicach kościoła: podczas uroczystości religijnych, odpustów, czy prób chóru.
Pamiątki z „epoki Niemena”
Wasiliszki Stare to typowa ulicówka, z drewnianymi, parterowymi domkami gęsto ustawionymi po obu stronach ulicy. Drugim budynkiem, którego nie można pominąć jest dom Czesława Niemena, nazywanego tu po prostu Cześkiem Wydrzyckim. Po tym jak rodzina w 1958 roku wyjechała z ostatnią falą repatriantów do Polski, zrobiono tu sklep. Potem dom miał iść do rozbiórki. Jednak grupa entuzjastów po śmierci Niemena postanowiła zorganizować w nim muzeum. W 2018 roku odwiedziło je ponad 7 tys. osób.
Zgromadzono w nim pamiątki, jak mówi kustosz Uładzimir Sieniuta głównie „z epoki Niemena”, ponieważ nie są to autentyczne sprzęty należące do rodziny. Na ścianach wisi kilka fotografii i szkiców Niemena, w tym portret jego pierwszej żony Marii Klauzunik, pochodzącej z Wasiliszek. Dom jest drewniany, ma ponad sto lat, zbudował go dziadek Niemena. Składa się z trzech izb i kuchni. W latach międzywojennych mieszkało w nim dwóch braci : ojciec Czesława – Antoni, znany we wsi jako złota rączka stroiciel instrumentów (zajmował się też kościelnymi organami), zegarmistrz i dobry muzyk oraz jego brat Wiktor, też muzykalny. Tylnym wyjściem wychodzi się na duży sad. Teraz już uporządkowany. Dalej, w dole płynie rzeka Lebiedka. Kiedy po latach przyjechała tu w odwiedziny Jadzia Wydrzycka, siostra Niemna (obecnie mieszkająca w Gdańsku) nie mogła uwierzyć, że ten rów to dawna duża rzeka, która wylewała aż do płotu, w której się pływało, a na brzegu organizowało majowe pikniki.
Niemen z Wasiliszek Starych
O Cześku mieszkańcy wioski opowiadają dużo anegdot, że był to „szutnik”, żartowniś, pierwszy do draki, ale bardzo zdolny. Weronika Markiewicz, która mieszka naprzeciwko i do dziś dnia przyjaźni się z siostrą Niemena, opowiada jak zorganizował kiedyś wielką ucieczkę ze szkoły. Po związanych kalesonach spuścił się przez okno z piętra, a za nim inni.
– Czesiek umiał robić wiele rzeczy – opowiada – Że dobrze grał i śpiewał to wszyscy wiedzieli – i na harmonii i na organach umiał. Dorabiał sobie przygrywając na weselach. Jak po roku wrócił ze szkoły z Grodna, to prowadził chór kościelny. Lubił też rysować. Chował się często na strychu w swoim domu i tam dumał i malował. Miał też aparat i zdjęcia nam robił.
W swoim domowym archiwum ma kilka zdjęć zrobionych prawdopodobnie przez Cześka. Na niektórych jest sam nastoletni Niemen. Kilka lat temu dwie studentki wdrapały się na strych i wygrzebały tam kilka starych fotografii rodziny Wydrzyckich.
– Jak wyjeżdżali w 58 to Czesiek przepadł. Wóz załadowany, wszyscy gotowi, cała wieś ich żegna, bo byli lubiani i szanowani, a Cześka nie ma. Ojciec zdenerwowany, rozgląda się: gdzie ten lebiega? Patrzy, biegnie. Od Marysi wraca. Okazało się, że dzień wcześniej wzięli ślub cywilny. Miał 19 lat i zakochany był jak szaleniec. Marysia rok później do niego pojechała, wzięli kościelny ślub, ale coś tam musiało się nie udać, rozwiedli się – zamyśla się pani Weronika.
Mówi, że to nieprawda, że nie odwiedzał wioski. Czasy były takie, że niełatwo się przekraczało granicę, ale zawsze jak był w ZSRR na koncertach zajeżdżał do Wasiliszek Starych.
– Czasami po nocy kazał się przywozić, na kilka godzin, żeby spotkać się z kolegą – wspomina. – Raz jak tu się pojawił w modnych porwanych spodniach, to chłopaki zrzucili mu się, żeby kupił sobie nowe. Myślę, że zawsze tęsknił do naszych Wasiliszek.
Muzykalna wieś
W Wasiliszkach Starych nie tylko Niemen był muzycznie utalentowany. Śpiewają tu chyba wszyscy.
– Po prostu muzykalna wieś. Z tego słyniemy w okolicy od dawna – mówi Maria Nasuto. – Nasz chór wszędzie zapraszają, bo wiadomo, że najlepszy.
Na paru zdjęciach jest zarejestrowana rodzina Muchladów. Bolesław Muchlado był wybitnym organistą, uwieczniony został nawet na kościelnym fresku. Jego synowie Alojzy i Wojciech też byli niezwykle utalentowani. Wojciech wyjechał, jako repatriant do Polski i został jednym z najwybitniejszych polskich choreografów. Założył i przez wiele lat prowadził zespół Olsztyn. Niemen mówił do niego wujku.
Tatarzy z Tatarek
Do tej samej szkoły, co Czesiek chodzili też Tatarzy z oddalonej o kilometr wioski Tatarki. Teraz to klika domów, które widać z drogi, niektórzy mieszkańcy Wasiliszek mówią nawet, że już nie zamieszkałych. Okazało się jednak, że są w błędzie. W Tatarakach mieszka wprawdzie teraz jedna rodzina – Krynickich, ale swój rodowód wywodzi wprost od wielkiego Czyngis-Chana.
– Mogę to udowodnić – zapewnia Emir Krynicki, którego spotkaliśmy na podwórzu. Wynosi z domu stary, oprawiony w skórę i ozdobiony półksiężycem album i pokazując zdjęcia wymienia: prapradziad Amurat, potem Matwiej, Alladyn, Mustafa, Romuald. Wszyscy Kryniccy.
Opowiada, że mieszkają w Tatarkach od 1792 roku, potwierdzają to napisy na nagrobkach w starym, małym, ukrytym w lesie mizarze. Zostali tu sprowadzeni do ochrony dworu królewskiego w Wilnie. Wszyscy w rodzinie byli wojskowymi: w armii Imperatora w Petersburgu, w polskim wojsku w Wilnie. Udało im się nie splamić w czasach sowieckich represji. Niektórzy wtedy wyjechali do Stanów, inni do Polski. Emir zaś zaczął uprawiać pomidory.