Tadeusz Łukuć

Dom jest z 1934, a te chlewy, których budowę sfotografował Berkowski, jeszcze wcześniejsze, z 1930. Mój dziadek Wincenty Łukuć z Sopoćkin pojechał w latach 20. do Ameryki, zarobił pieniądze, wrócił, kupił ziemię i pobudował ten dom, w którym do dziś mieszkamy.

Po wojnie ziemię zabrali do kołchozu, a rodziców mojej mamy – Dziemiańczyków zabrali jako kułaków do Kazachstanu. Już i tutaj nie wrócili. Po śmierci Stalina w ramach repatriacji wyjechali do Polski, na Pomorze do Koszalina… gdzie wyjechali, przyszli pieszo.

[youtube url=”https://www.youtube.com/embed/f0pdQN0PU3I?rel=0″]

Tato Stanisław Łukuć urodził się jeszcze w starym domu w 1907 roku. Kiedy wybuchła II wojna był w I Pułku Kawalerii w Augustowie. Długo nie powalczył. Po wkroczeniu Armii Czerwonej jednostkę rozwiązali. Tato mówił, że Sowieci wyłapywali polskich żołnierzy. Widział pociąg, który jechał do Katynia. Z kolegą Jabłońskim ukrywał się w lesie, zresztą wielu było takich jak oni. Sowieci nie byli przychylni Polakom. Wyszedł z lasu dopiero w 1941 po wejściu Niemców. Przez okupację pracował na roli. Potem, za władzy radzieckiej dostał państwową posadę w magazynie, bo miał skończonych 7 klas, to wtedy znaczyło, że był wykształcony.

Naprzeciwko domu jest budynek dawnej szkoły. Pracowałem tutaj jako nauczyciel. Taki piękny, zabytkowy budynek, oddany do użytku w 1900 roku. Najpierw to była prawosławna szkła przyklasztorna, w 39 urządzili tu siedzibę sielsowietu. Po wojnie utworzono sowiecką szkołę. Teraz jest na sprzedaż, ale kto kupi taką ruinę. W latach 50. 60. uczyło się tu nawet 800 dzieci, a teraz setki nie zbierzesz. Przed wojną w Sopoćkinach żyło trzy tysiące ludzi, teraz półtora tysiąca. Po wojnie rusyfikacja szła pełną parą. Sowieci w każdej najmniejszej wiosce uruchamiali 7, 8- klasową szkołę. Nowiki, kilometr od Sopoćkin – szkoła, Osoczniki, kilometr stąd – szkoła, Wólka i Sonicze – szkoła. Przywieźli nauczycieli z Rosji. Dzieci jak przychodziły na lekcje nie wiedziały co się do nich mówi, nie rozumiały po rosyjsku, w domach gadali po polsku. Jak rozmawiały po swojemu, po białorusku, też było źle widziane. Mówiło się u nas: „Co Murawiew nie dorobił, szkoła sowiecka dokończyła”.

Po wojnie Sopoćkinie znalazły się w strefie przygranicznej, ruch był tu utrudniony. Ale po prawdzie to jest tak do dziś. Na Łysej Górze, niedaleko Kadysza jest mogiła powstańców styczniowych z 1963 roku. Odkąd pamiętam był tam krzyż i kamienna tablica z napisem : „za naszą i waszą wolność”. W zeszłym roku ludzie z Kadysza odnowili pomnik, postawili dwa krzyże: katolicki i prawosławny, bo pochowani są tam też unici. Była zbiórka na remont, sopoćkińscy też się dołożyli. Chcieli pojechać na otwarcie, ale KGB zabroniło. Tylko miejscowych z Kadysza wpuszczono.