Tadeusz Szulewski
Nie poznałem mojego taty Zygmunta Szulewskiego. Kiedy wybuchła wojna był w jednostce wojska polskiego w ułanach Augustowie. Pojechał na front. Wkrótce został wzięty do niewoli i nie wiedzieliśmy co się z nim stało. Dopiero po wojnie dostaliśmy papier, że był więziony w Buchenwaldzie i tam został rozstrzelany. Urodziłem się jak już był w wojsku. Mam Kartę Polaka, myślę, żeby się wybrać do Buchenwaldu, może jest jakaś mogiła, wzmianka.
Mama Stefania Szulewska (z domu Surowiec) została sama z dwójką dzieci. Mojej starszej siostrze Annie w 1944, Niemcy zrobili szczepionkę, po której umarła. Miała 9 lat. Ja wojny nie pamiętam nic w ogóle, ale mama opowiadała, o tym jak w 44 roku, kiedy Niemcy już mieli się wycofywać, zebrali wielu ludzi z Sopoćkin i rozstrzelali. Mama bardzo to wszystko przeżyła; najpierw ojciec nie dawał znaku życia, potem córka.
Ja pamiętam już lata powojenne. Centrum miasteczka wyglądało zupełnie inaczej. Był kwadratowy, wybrukowany ryneczek, dookoła drzewka i żydowskie domy. Po wojnie, wszystko było poorane, popalone, całe centrum rozwalone, ale jeszcze trochę było widać, jak to dawniej wyglądało.