16 grudnia 1972, Jedyna dorosła w górnym rzędzie to Helena Dieszuk, moja babcia i nauczycielka w szkole ze wsi Wielkie Możejkowo. Dzieci to uczniowie 4 klasy. Większość z nich w charakterystycznych czerwonych chustkach, świadczących o przynależności do organiza

Alesia Bogdanowa

22 lipca 1956 we wsi Żołudek odbył się ślub kościelny Zuzanny Żyłuk i Feliksa Jacewicz – mojej babci i dziadka. Oglądałam ich ślubną fotografię wiele razy, ale niedawno dopiero zauważyłam, że babcia ma na palcu ładną obrączkę. W kołchozowych czasach na białoruskiej wsi to rzadkość. Zaciekawiło mnie skąd dziadkowie po II wojnie światowej tyle mieli pieniędzy, żeby kupić obrączki ze srebra.

Babcia mi wszystko opowiedziała: Miałam wtedy 24 lata. Tak jak i wszystkim dookoła było mi ciężko. Rodziców zabrała wojna. Zostałam z dwójką starszych braci i młodszą siostrą. Trzeba było wszystko odbudować od nowa. Nic swojego nie mieliśmy. Pracowaliśmy w kołchozach.

Pewnego dnia na imprezie w mieście zapoznałam twojego dziadka. Po kilku dniach przyszedł do mojego domu i zaprosił na spacer. Bracia mnie puścili i tak się zaczęła nasza „love story”. Po pół roku oświadczył mi się, a ja się zgodziłam. Suknię ślubną dostałam w prezencie od sąsiadki – krawcowej. Na stół coś skombinowaliśmy wspólnie. Ale skąd wziąć obrączki? Chciałam mieć ślub z prawdziwego zdarzenia.

Dziadek wziął to na siebie. I nic mi nie powiedziawszy zaczął chodzić po sąsiadach, znajomych i prosił o 2,3 złote na ślubne obrączki. Tyle lat po wojnie, a ludzie trzymali jeszcze polskie złotówki, które bite były ze srebra. Sam wytopił potem z monet obrączki i są do dziś.