Angelina Marciszewska
Aleksandra Marciszewska była moją praprababcią. Zanany jest tylko rok jej śmierci – 1914 i historia urodzin mojej prababci. Aleksandra była dziedziczką majątku Chobotki koło Jasionówki (dzisiaj w granicach RP). Wyszła za mąż za Cypriana Zapaśnika i zamieszkała we dworze (dzisiaj chyba jest w nim szkoła). Urodziła syna. Poród był tak ciężki, że lekarze ostrzegli ją, że kolejnego może nie przeżyć. Po kilku latach synek umarł, a Aleksandra zdecydowała się na kolejne dziecko. Urodziła Wandę i przypłaciła to życiem.
Cyprian Zapaśnik ożenił się po raz drugi z Marią. Miał z nią dwie córki: Teresę i Reginę i dwóch synów Stefana i Gustawa. Synowie zginęli w czasie II wojny światowej. Niemcy znaleźli u ich zakazaną literaturę i chociaż ktoś ostrzegli chłopców i schowali się na polu kukurydzy, żołnierze ich znaleźli i rozstrzelali w miejscowości Myto pod Lidą. Meli 18 i 16 lat. Cyprian był słynnym ogrodnikiem, mającym znaczące sukcesy w krzyżowaniu roślin.
Przyjeżdżali do niego botanicy z całej Europy. Z zamiłowaniem hodował rośliny jednak nie chciał zajmować się córką z pierwszego małżeństwa, a nowa zona jej nie cierpiała. Oddał więc ją na wychowanie swojemu bratu Stefanowi Zapaśnikowi, który był księdzem. Wanda zamieszkała na plebanii, najpierw w Myto, potem w Mołodecznie i Smorgonii. Ksiądz się nią nie interesował, nawet różańca odmawiać jej nie nauczył. Była pozostawiona sama sobie, ale przynajmniej nie chodziła głodna.
W 1928 roku, kiedy miała 14 lat przyjęła ją do siebie siostra Aleksandry. Po mężu nazywała się Rybałtowska (sprzedała majątek po Marciszewskich, pieniądze umieściła w banku petersburskim, który podczas I wojny światowej padł, bardzo więc zubożała). Wanda zamieszkała z ciotką we wsi Piaski koło Ostrzyna (dzisiejsze Astryna) pod Grodnem. Kiedy skończyła 16 lat wziął ją za żonę Anton Szczuko, bardziej dla kawałka ziemi i domu który odziedziczyła, niż dla niej samej. Wanda miała z nim ciężkie życie. Mąż był wobec niej brutalny i chamski. Zabraniał jej chodzić do kościoła, żeby się pomodlić chowała się na strychu. Anton miał czterech braci, którzy tez chcieli skorzystać na majątki Wandy i źle ją traktowali. Prababcia Wanda umarła w Boże Narodzenie 2009 roku. Miała 95 lat. Opowiedziała mi o niej moja babcia Barbara Szczuko, która przechowuje też rodzinne fotografie i dziękuje w modlitwie praprababci Aleksandrze, że dała jej życie, choć nie było ono łatwe.